Ściana zabarwiona żółcią i krwią..
wiązania puszczają..
Nie ma lekarza.
A ja zamknięty...związany.
mocno zdeterminowany.
Myślę...choć mnie wszystko uwiera.
Nie pragnę już byś przyszedł
przestałem...
Walka z czasem.
Koniec.
Metamorfoza następuje
luzuje więzy mego byłego życia.
Naradzam się na nowo.
Szpitalna pościel zaczyna się wić i marszczyć
zmieniając barwę z czarną mazią mnie oplata.
Lecę...
Wiem co się dzieje
nie mam dosyć
Powstaję NOWY
patrząc na samego siebie z przed metamorfozy targają mną torsje
Ostatni raz patrzę paląc starego siebie
Nowy czas Nowy twór.