wredna chandra

Wiatr deszczem tnie po twarzy
Wśród gwizdu płaczu nie słychać
To dobrze
Bo łez nikt nie zauważy
Wredna chandra nie pozwala oddychać
Czepiła się mnie jak rzep
Każdy dzień umazała szarością
Skropiła goryczą chleb
Wodę zatruła głupią naiwnością
Ciągle za siebie się oglądam
Dosyć mam tego marazmu
Słońca się nie spodziewam
Radości nie żądam
Chcę znaleźć tylko odrobinę entuzjazmu

szybcia