Opętany jedną myślą,
w strzępach nerwów, znowu piszę.
Mętnym wzrokiem patrzę w przyszłość,
na to, co mi niesie życie.
Nie znam końca swojej drogi,
nie wiem dokąd mnie zawiedzie.
W doświadczenie wciąż ubogi,
w sobie szukam odpowiedzi.
Gnam na oślep przez pustynię
swej wyjałowionej duszy,
co jak krew przez serce płynie
i labirynt myśli kruszy.
Teraz nigdzie mnie już nie ma,
pogrążyłem się w niebycie.
Gdzieś pośrodku nieistnienia
odnalazłem swoje życie.
* * *
Znów pulsują silniej skronie,
znów na niebie nie ma Słońca.
Znów począku nie ma koniec,
znów początek nie ma końca...
14 IX 2005
Metis