Długością zmierzchu
odmierzam odwrotnie proporcjonalne
sny
w krainie
gdzie świt bywa intruzem
brakuje czasu
na analizę
powierzchowności uczuć
oddalam od siebie wrażliwość
zamkniętą w łupinie orzecha
odgryzam efektowne ozdobniki
nierytmicznie
dławiące się
spokojem
skąpana w konwulsjach
resztkami sił
podaję dłoń
Charonowi