Wina

Dziś skarżę się sama na siebie
Anioł strącony do piekieł
Czarne oblicze przybiera
Czuję ból

Gdzieś się poniewieram
Już nigdy nie będę aniołem?
Błagałam,by nie karać więcej.
Wina została,choć namaściłam ręce.

Czy słońce zbroczone plamą
podobne być może słońcu?
Trzeba wierzyć, mówią
Nadzieja umiera na końcu.

wiosna