Cicho ronisz kolejną z łez,
cierpko w ustach oschlych niejako.
Ze snu wynurza sie kolejna myśl,
przemykając przez gwieździsto usłane niebo.
Za oknem powoli wstaje świt
i łzy już powoli znikają.
Zamilkły już tesknoty twe,
do snu czas sie układać...
Jak galop na koniu dzikim,
przez zielonych wzgórz polne drogi.
Tak dzis daleka i błędna,
ma wędrówka zaistcie mgielna, szalona.