Idę po prostu prosto,
bez celu,
zamieniającego się w celę...
Jest las - mój przyjaciel
czasami zdaję mi się że jedyny
który rozumie...
(To co że pani ciągle głupio się uśmiechająca,
mówi miłym głosem bym przestał rozmawiać z...)
No właśnie z czym? Z rzeczami? Nie...
Nic to, iść w nieznane
Iść mi trzeba
To co, że za następną górką
czeka takie samo pole
jak tutaj, to nic...
Dla mnie te dwa pola
są jak dwa inne światy
I Ziemia i Mars
są przecież okrągłe...
Nic to, iść w nieznane
Iść mi trzeba
Ah człowiek! Nie chcę ludzi!
Skryjcie mnie proszę...
***
Diditt! Diditt!
Zabrzmiało złowieszczo
w środku pola pszenicy
to sygnał wiadomości
rozciął ten iluzoryczny wszechświat
na tysiące kawałków,
które zamieniły się
w tysiące niewyraźnych wspomnień...
''Mama wzywa na obiad,
i pies musi wyjść,
a gdzie lekcje?''
Spojrzał na nieskończoną przestrzeń,
której nigdy nie przemierzy.
Ujrzał mizernego ptaka,
który leciał w to wielkie nieznane...
Chciał się wzbić,
tysiące wspomnień znowu
skleić w jeden wszechświat...
Lecz napotkał tylko ogromny żal.
Żal za tym czego nie pozna...
''Ah zresztą, mama wzywa na obiad,
i pies musi wyjść,
a gdzie lekcje?