zastygła wytrącona z pędu
w którym wszystko zlewa się w granit
jej cisza jak kamyk
rzucony do wody
roztacza aurę co na ułamek chwili
wstrzymuje oddech świata
spoglądam w oczy
otwarte szeroko już niczego nie widzą
zamykam w dłoniach
lekką i kruchą
delikatnym gestem oddaję zieleni
by podtrzymać cykl