Stawiam mur wokół
By zaraz kruszyć spoje
Przekonań cegły palone
Na pokaz siły, stateczności
Zakryły realizm
Z nadzieją strusia
Naiwnie wystawiam plecy
By nie widzieć
Taranu giętkiej woli
Słysząc stukanie, uciekam
Wracam, sumienie ukoić
Hazardzisty nadziei krzyk
To ostatni zerwany pakt
Ostatni zrywam życia kwit
Zbyt twarde stwierdzenia
miękko trzymam
Zbyt sztywne dążenia
Żachnięcięm zrywam
Nie zostaje nic
Czas tępi baszty fortec
Stwierdzeń stanowczych
Dni kruszą kamień
Gasną watry myśli porywczych
Oddycham światem
Bez granic