**Nad gruzami uczuc**

Pochylona nad gruzami wlasnych uczuc,
probuje zebrac drobne kawalki serca,
ktore rozpryslo sie niczym lustra kontur.
Co bylo kiedys chce natychmiast zapomniec!

I od nowa wziac sie w garsc ,swoje serce skleic.
Pochylona nad gruzami wlasnych uczuc,
zmiatam z zaru milosci popiol, ktory konczy sie tlic.
Z moich oczu plyna strugi lez ulewne.

Pochylona nad gruzami wlasnych uczuc,
W ciemnym kacie sama serca rany lize.
Nie skarze sie nikomu w gluchej ciszy zyjac.
A dusza krzyczy i wola o pomste!

Jak mam zabliznic broczace krwia rany?
Ktore nie chca sie zagoic i bola!
Jak mam sobie w samotnosci pomoc?
Skoro bezsens rozdziera mnie na wskros!

Rozterek sercowym rozpamietywac,
takze nie ma najmniejszego sensu.
A wykreslic je z pamieci nie da sie!
To nie biala kartka papieru, ktora mozna...

zniszczyc, spalic w ogniu idac przed sebie dalej...
to jest cos wiecej balastr wydarzen cierpienia,
ktory otrzymalam wzamian za wlasne okazane komus serce.



*assandi*