Codziennością zaślepiony

Nie byłem świadomy twojego istnienia
W otaczającym mnie codziennym życia teatrze
A ty byłaś w błękicie i w nieba czerwieniach
Nie wiedząc że jesteś w tym na co tak patrzę

Gasnącym już słońcem barwiłaś obłoki
Stąpałaś po rosie błyszcząc w słońca wschodzie
Nocą księżycem rozjaśniałaś mroki
Rankiem malowałaś barwny kwiat w ogrodzie

Wiatrem też byłaś w strzelistych drzew koronach
Co z gałęzi liście roztańczone płoszył
Jak w nierównych szumu wznoszących je tonach
Niczym ptaki swym oddechem w górę je unosił

Deszczu też grającą rytmicznie byłaś nutą
Którą na szybach krople nierówno wybiły
Pod dostojną wiatru podmuchów batutą
Romantyczną pieśń na oknach nuciły

Teraz na ten teatr spojrzenie mam szersze
Poezję w nim dostrzegłem myśli moich muzę
A dusza która widzi pragnie pisać wiersze
Którymi jak potrafię poezjo ci służę

JanuszJerzy