do bramy i z powrotem


czyli- Markowi wierszem

kiedy noc duszna zaciska się nade mną
otwieram szeroko drzwi na taras na ogród,
skąd rześka słowicza pieśń
wpływając do alkowy
rozlużnia ściśnięte na sercu
strachu niedokończenia dłonie;

kiedy pod oczy nadbiega
wizja przypadku nieszczęśliwego
spadającego nad jedno z moich dzieł
rozpościeram ramiona
parasolem obrony
nad nimi wszystkimi,
dopada mnie wszelako strach
o splątane przęsła;

kiedy przybiega z kroplami potu
lipcowy ranek wrzący bezchmurny
i z twoim myśli tokiem
siada ze mną przy kawie wspomnienie
namacalności przejścia
przez te niewidzialne wrota
o których piszesz
i ciśnie myśli w bieg nowy
- jak dobrze że nie stoimy
przy nich zbyt długo
- obłęd kołowania miażdżący
przerwać co może
-czy rzucić się biegiem
w przeciwną stronę

STEWCIA