Posiwiały sonet

Kilka listków buku zleciało z drzew,



dosyć ciepło, przyjemny wiatr, nie pada,



ciągle inny ciarach błędnie spogląda



ślinią się psy, pustą kością w ryju!













powoli słońce osiągnęło zenit,



jeden omen rozświetlił grę w puszce,



poznaje zasady trauma tak znika



męki Tantala, usprawiedliwione













aksamitny płaszczyk, robi wrażenie...



niszczeje w codziennym praniu słowa,



krasą łatą języka nie dosięgnie...













rozstroi niejedne grające skrzypce



wyśle niejedne hiobowe przekazy



jak Ikar w zuchwałym locie, padnie



Borkoś