noc księżyc i obfitość gwiazd
nieuchwytny kształt kota między sztachetami
zakłóca spokój – bezwstydnie poluje zajęty wyłącznie sobą
rozpstrzestrzenia się cień zamyka mnie w bezmiarze ciemności
spojrzenie pada na opadłe liście
w srebrnej poświacie skorupa orzecha i pestka wiśni
jesień życia boli jak niezagojona blizna
obawa przed nieznanym okalecza myśli
rośnie zagubienie – strach skacze po obłokach
nawołuje do czegoś do czego nie ma dotarcia
wrzask – wewnętrzny wrzask – daje poczucie
zaprzyjaźnienia się z samym sobą
prześladują obrazy z przeszłości
skaczą wessane w miniony czas
czasami w iskierce snu grają świerszcze kumkają żaby
obnażam ciało czuję objęcie ciasne i gorące
uśmiecham się łakomie wciągam dawny zapach szczęścia
wzywam dobre duchy abym na powrót zaistniała
noc – wchodzę w opadłe liście
gubię w mroku skorupę orzecha i pestkę wiśni
całą sobą czuję jak kurczy się to na co się nie godzę
skrzydła cienia wżerają się w serce
w nich niepokój podobny do użądlenia osy