Rozbite do sklejenia

Skrupulatne części odklejone od siebie,
Sędziwość niczym super klej skleja warstwy,
Ustami picie wody, istnienie w niebie,
A na koniec oddech zupełny jak sen lekki.

Pijane rzeczywistości otaczają sznur ptaków,
Pomiędzy drzewami leżą noski klonowe,
Nadzieja jak zawsze żywa, życie biedaków
Jest ciężkie jak kamienie, lecz kolorowe.

Uśmiech różowych petunii w aksamicie,
A bezbronne myśli chowają się pod skorupę,
Wyglądamy prawdy blisko w swym zenicie
I wszystko bierzemy pod mikroskop, pod lupę.

Rozbite dzbanki o kałużę chemiczną lśnią,
Lecz to nie koniec świata ani trochę,
Góra strapienia, kapie łzą gzyms szary, ćmą
Nazywamy motyla nocy, jak o ścianę grochem.

I idąc w stronę krainy wszelkiej jawy i snów,
Pełzniemy jak robale wąsate, zwinne byty.
Księżyc świeci i świecą gwiazdy, wspólny nów,
A na ramieniu bagnet, szczyt będzie zdobyty.

kwaśna