marzenia zawiesiłam na pobliskiej wiśni
dawno zwietrzały
straciły datę ważności
głuche na głos serca
kruche jak gliniany garnek
zapalają się w oknach pierwsze światła
tłuką się wrony – szukają noclegu
rozdarł przeraźliwie powietrze
ostry sygnał pogotowia
poczułam się tak
jakby ze zranionej dłoni leciała krew
gdzieś zaskrzypiały drzwi
stukają obcasy na schodach
odbijają się w szybie światła samochodów
zamglony wieczór pustką wchodzi w serce
– jesienny czas
pada kapuśniaczek
niebo bez gwiazd
martwe przykryte chmurami
pod drzewem zaszczekał pies
przemówił pan
pieszczotliwymi słowami
uradował pieskie życie