Tatuś

Dla ciebie już nie żyłam
Bo nie byłam butelką
Chociaż miałam szyjkę
To nie miałam dna

Nie rano, nie wieczór
Nie obiad, nie lunch
Dla ciebie butelka
Szyjka i dno

Ćwierć, pół czy wszystko
Szyjka i dno
Następna, następną
I papieros

Co robić bym żyła?
Jak powstać z grobu?
Czy dosięgnąć mam dna?
Bo szyjkę już mam

Przywitasz mnie na cmentarzu
Szczerbatym uśmiechem
Szczęśliwej butelki
Z etykietką.


Teraz czekam na kwaśny pocałunek
Marzenie dzieciństwa
Podbiegnę do ciebie
Ja ze szkła, ty ze szkła

Niebo pełne tęczy-
Rozbłysło nad nami
Butelkowana krew-
Leje się strumieniami

niewazne