Wczoraj byłem przy twoim domu
Pukałem do twych drzwi
Ignorowałaś moje prośby
Nie otworzyłaś
Chodzę od drzwi do drzwi
Twych wielu lokatorów
Oni też nie otworzą bram
Oni też mi nie pomogą
I choć wiem że kiedyś dojdę tam
Za miesiąc za rok za tysiąc lat
Będziesz jedną z wielu
W milionowym tłumie dusz
Przejdę obok
Nie poznam cię
Ludzie stąd też nie chcą pomóc
Chociaż widzę w ich oczach blask
Kiedy mówię co chcę zrobić
Z rozkoszy drżą jak las
Trudno
zrobię to sam
Wyważę drzwi
Odpocznę obok
Może mnie nie zauważą