Budzę się rano, przecieram swe oczy
I mam z pozoru obowiązków tyle.
Lecz żadnej chęci bby je wykonać,
By z chęcia dać im uwagi chwilę.
Każdy mój dzień wygląda tak samo,
Od bladego świtu, aż po ciemną noc.
Jeden cel - by dziś nie płakać.
Zdusić w sobie zmartwień moc.
Nic mnie nie cieszy, wszystko się wali,
Muszę żyć, choć nie mam dla kogo.
Smutek jest straszny nieopisany,
Cisza przenika, męczy złowrogo.
Najtrudniej wytrzymać w sobotnie wieczory,
Gdy siedzę sam bez chęci zabawy.
I smucę się strasznie, szukam pocieszenia,
Chciałbym czas spędzać z kimś ukochanym.
Dziś jest to dla mnie nieosiągalne,
Czuję samotność wśród tylu ludzi.
Lecz może kiedyś coś się odmieni,
Miłość w mym sercu blask życia przywróci.