Jestem samotna.
Żyję bez Ciebie.
Sprawa jest jasna... ?
Nie.
Byłaby jasna gdybym wiedziała czy plunąć Ci w twarz,
czy podziękować serdecznie,
za to, że jestem samotna,
że żyję bez Ciebie.
Sprawa jest jasna:
Już prawie nie płacze i śmieje się więcej,
Nie muszę się martwić o chłopca-dzieciaka,
Mniej kłócę się z ojcem - Cię bronić nie muszę,
I czuję, że mogę świat unieść i wtulić go w swoje ramiona.
Stałam się nawet pewniejsza, ładniejsza, silniejsza.
Sprawa jest jasna:
Pójdę do Ciebie i powiem: dziękuję, to dzięki Tobie znów czuję, że czuję!
...
A jednak czasem zapłakać bym mogła,
I śmiać się rzadziej by nie zaszkodziło
I martwić się, bo dobrze gdy ma się o kogo.
O kogoś się kłócić, go bronić przed ojcem.
A świat? Świat zbyt ciężki na moje ramiona,
Zbyt zły by chcieć go objąć.
Niepewna i brzydka, i słaba?
Ta opcja mi odpowiada.
Sprawa jest jasna.
Pójdę do Ciebie, plunę Ci w twarz i powiem:
A masz! Za to, że zabrałeś ze sobą życia mego sens!
Lecz wcale nie...
Nic jasnym nie będzie.
Zrobię najlepiej:
Pójdę do Ciebie, plunę Ci w twarz
I zamiast przeprosić, podziękuję...