obdarta z piór sensu życia

Gdy ktoś obedrze mnie z piór sensu życia...
połamie skrzydła wolności i radości...
czuję się jakby wszyscy odeszli...
jakbym została sama... pośrodku mroku i ciszy...
wśród własnych krzyków i łez...
lecz nie mogę zapominieć o tym co nadal mam...
o ludziach co nadal mnie kochają... potrzebują...
o miejscach wciąż na mnie czekających...
i o tym ile jeszcze pięknych rzeczy się wydarzy...
ile lotów wśród błękitów i promieni słońca...
Więc każdego ranka próbuję choć na chwilkę unieść się w górę...
oderwać się od ziemi i zatopić w wolności...
Gdy skrzydła mnie wciąż bolą... nie boję się prosić o pomoc...
jeśli będę czegoś naprawdę pragnąć...
osiągnę to wcześniej niż się spodziewałam...
A więc odkurzam moje szydła z pyłów bolesnych wspomnień...
nabieram wiatru nadziei...
poczuję ciepło promyka wiary i wzbije się wysoko...
wysoko w błękicie zatopię moje ręce...
otulam chmury marzeń... i z podniesioną głową lecę ku słońcu...
mojemu największemu marzeniu...

30.10.2004

m7cha