Kilka listków buku zleciało z drzew,
dosyć ciepło, przyjemny wiatr, nie pada,
ciągle inny ciarach błędnie spogląda
ślinią się psy, pustą kością w ryju!
powoli słońce osiągnęło zenit,
jeden omen rozświetlił grę w puszce,
poznaje zasady trauma tak znika
męki Tantala, usprawiedliwione
aksamitny płaszczyk, robi wrażenie...
niszczeje w codziennym praniu słowa,
krasą łatą języka nie dosięgnie...
rozstroi niejedne grające skrzypce
wyśle niejedne hiobowe przekazy
jak Ikar w zuchwałym locie, padnie