Sen ostateczny

Gdy pod zmęczonymi powiekami zabraknie łez
Nadchodzi sen
Wytchnienie pomiędzy ciszą a dniem
Nie bolą już szepty
Ni krzyki
Nic nie zaśmieca błękitu przestrzeni
I nie ma sił by sięgnąć po garść zapomnienia
I nie ma sił by wstać i żyć
Tylko sen otula brudne myśli
I dogasza płomyk żalu w kominku
Na zaciśniętych wargach zasycha krew
Splamiona stróżką słonych kropli
Jak chusta w angielską kratę
Prezent na ostatnie urodziny
Zamęt w głowie rozbija się
O kamieniste brzegi nadziei
Jeszcze rani stopy
Jeszcze łka potajemnie
Ale z sił opada
Na złoty koc zapomnienia
I tylko cisza
Zabija rzeczywistość

magdalena