Zbłękitnienie...

Spotykamy się nocą
Po cichu ukradkiem szarością
Nasze palce łączą się w mosty
Najtrwalsze mosty świata
O rozpiętości skrzydeł dłoni

Skąpani w błękicie spotykamy się wieczorem
Kiedy słońce już dawno zgasło za progiem
Niebo niebieskich pełne piór
A ja z radością unoszę Cię na swych plecach wysoko do chmur
Byś choć na chwilę ukoiła myśli na miękkim parapecie nieba


My błękitni spotykamy się wieczorem
I na dachach swoich domów
Oglądamy jak księżyc pasie swoje mleczne krowy na nieboskłonie
Już zaświeciła na niebie rosa
Prawie tak samo piękna jak Twoje oczy

My błękitni spotykamy się wieczorem
Kiedy słońce już dawno zgasło zarzewiem
A księżyc pierze swoje przybrudzone chusty
I kiedy z radością unoszę Cię na swych palcach wysoko do chmur
To uwielbiam patrzeć jak kradniesz dla mnie kilka niebieskich piór

Kiedy tak z wdziękiem kradniesz te pióra
I zamieniasz je w magię błękitu
Zakotwiczam w Tobie swoje istnienie
Każdy oddech swój i myśl
Czy wiesz że te wszystkie wiersze cichną tylko dla Ciebie...


marzec 2006

Szymon22