Tak szybko uschła
Bezsenne noce wyszarpały z niej każdą myśl
Jedynie blada nadzieja dotarcia do wieczności
Wypełnia kąciki jej ust
Widzę jak jej ubywa
Rozmywa się na tle ścian
I nie ma siły na krzyk
Kręcimy się wokół jednej osi czasu
Ciągnąc za sobą każdy dzień
A jej czas upadł na zbity pysk
Pokornie leży i czeka zbawienia
I we mnie egoistyczne zło myśli
Wygrzać na słońcu odrętwienie
Chwycić ją pod ramię
I odciągnąć od palca bożej łaski