jak na biedronce kropeczki

bez was życie moje
nie byłoby takie piękne
i kolorowe, choć czasem się boję,
że urośniecie tak szybko jak liść na wiosnę
wyobrażnia i psoty śmieszne
chmur pełne i słońca
tylko wspomnieniem zostaną
czy niby nie ważny upadek
na złapanie zająca

płacz i łzy jak grochy zielony
zamiast smucić się śmieją
noskiem łaskotania i pieszczoty
tysiące pytań na minutę
jak z rękawa się leją
„dlaczego jest noc i spać iść muszę
, a ty nie jadłaś śniadania,
czy musi boleć mnie brzuszek?”

wrażliwość nieopisana o wszystko
każdą stokrotką i robaczka
i o biedronkę biedną
która piasku sobie nasypała
nie wiem jak wytrzeć jej oczka?
zobacz tam poleciały kasztany
a ślimak rogi wystawia
nie dlatego, że ser ma obiecany

złość na cały świat
ja nie jestem mały tylko duży!
mnie popchnął starszy brat,
ona zabiera klocki i mi burzy,
więc zbiłeś lalkę i płacze?
a gdy czasem gniew mnie bierze
wybaczcie i spróbujcie zrozumieć
krzyczę bo nie umiem inaczej

bez was uśmiech nie byłby śmiechem
niebieski nie byłby niebem
łza tylko w studni echem
czerwień zwykłym zimnym kolorem
a nie jedzonym z masłem i chlebem
czerwonym pomidorem
bo o kogo tak bym się martwiła
prosząc nie pędż tak,
powoli bo upadniesz drogą,
odwiązał się bucik
sznurówka ciągnie błoto

małe smutki co giną
od razu z ciepłem dłoni
spraw i pomysłów milion
które trudno dogonić
bo tylko je kochać i przytulać
biegać boso po trawie
po śniegu z nimi się turlać
bez nich żyć nie chce się wcale

bo dostałam je przed chwilką prawie

Beti