bezużyteczne pragnień wyrażenie


wędrują korytarzami pielgrzymi
poszukując dróg w labiryncie
wyjścia zaszyfrowane
w nieskazitelnej miłości
nie odnajdują obłudnicy
gwizdem na żdżbłach traw
rozciągniętych pomiędzy
futrynami zamurowanych drzwi
przenikającym do szpiku kości
rozrywają dłonie
nie obejmę nikogo i niczego
kikuty homo sapiens
spoglądamy wygłodniałymi
oczodołami
za światłością świata
bezzębnymi szczękami
memłamy chleb powszedni
nikt nie nadstawia misek
manna dawno opadła
jak i my
z bezwładnie
rozkraczonymi nogami
z torsami unurzanymi
we krwi własnej
i baranka
podniesionym wzrokiem
bezcześcimy
pamięć pokoleń
wymiocinami
wyrzutów sumienia
reperkusja w rynnach duszy
łzy nie zmywają
rozszalałych pleśni i mchów
na murach Minotaura
najprzedniejsi przedstawiciele płazów
pastwiąc się nad naszymi portretami
wkładają w nozdrza
mackowate kończyny
a sięgając jęzorami zatok
wysysają balsamy myśli

STEWCIA