nie o bezsenności

ręką lewą
bezsen(s) powiek
przeobrażam w koncert gwiazd
tobie potajemne koty mruczą
serenady pastelowych kłamstw
przyszłaś krucha
pulchną ciszą
trochę czuła
bardziej blada
nie
nie mogłem cię usłyszeć
świerszcz za oknem
zegar gadał
dosłownością usta marzną
niespożyte dłonie mdleją
nocy brzemię
dni przepastne
wciąż tu jesteś
beznadziejo

hak