Chwila nad Twoim grobem

Długo tamtej nocy się włóczyłem
Sam, po ulicach mojego rodzinnego miasta
Nie potrafiłem znaleźć snu
Co kilka metrów, w brudnym świetle
Ukazywał się mój smutny cień
To wtedy coś zaprowadziło mnie na cmentarz
Nad Twój grób
Stanąłem nad nim, u Twoich stóp
Przyszedłem do Ciebie, jak za Twojego życia
Zziębnięty, ze łzami w oczach
Zacząłem do Ciebie monolog
Deszcz zabierał do Ciebie moje słowa
Lecz Twoja mogiła cierpliwie milczała
Jakby prosiła, abym dał spokój zmarłym
I wrócił tam, gdzie jestem jeszcze potrzebny
Dotykając nagrobka odwróciłem się i milcząc odszedłem
W ciemną, ulewną noc
Lecz jakby z lżejszym sercem