flora

widzę jak na ławce siedzi
odwija papierek z cukierka
zmęcznie przemawia
prycha, gdy obok niej staję
idź dalej! - krzyczy
nie pocieszaj
nie chcę więcej życia
szczęśliwego tworzyć
które po pewnym dniu
w lód się zamienia
dobro od zła
jak koraliki różnej barwy
od siebie rozdzielać

na progu domu długo stać
bać się drzwi otworzyć
nie słyszeć słów
które noszą w sobie ból
urojonym życiem żyć
ciągle powracać tam
gdzie spojrzenie
miłością kwitło
gdzie nie znałam
upokorzenia, pustki
i przeróżnych
nieprzyjemnych rzeczy

zaraz słońce przygaśnie
nocne ptaki się odezwą
gwiazda na niebie zalśni
moje źrenice łzami zajdą
mój dom na chmurze wisi
deszczem spłukany
pełen rozwalin

uśmiechnęła się do mnie
w policzek pocałowała
podniosła się - pobiegła
ślady stóp przy ławce zostawiła
takie zwyczajne, ludzkie

nic nie zapowiadało nieszczęścia

Irena